poniedziałek, 26 września 2011

Kocham jesień.

   Za oknem złota polska jesień. No, może tego złota jeszcze nie za wiele, ale już powoli zaczynają się żółcić liście, czerwienić winorośle... Oj, pięknie będzie!
Za to, z całym swoim skromnym urokiem, panoszą się przepyszne fiolety wrzosów. To jedne z moich ulubionych, jesiennych kwiatów. Otaczam się nimi namiętnie. I wszystkimi innymi jesiennymi kwiatami; wręcz fanatycznie ozdabiam nimi swój dom.
Jesienne, długie wieczory, w ciepłym świetle lampy, z książką, w otoczeniu kolorowych kwiatów (i najbliższych), to jest to, co lubię i na co czekam.









środa, 21 września 2011

Miejsca...

   Lubię miejsca, skąd historia wyziera z każdego kąta, z każdej ziejącej szpary. Lubię takie miejsca, choćby miały one oblicze chropawe i były zgrzytem dla otoczenia. Od dawna pozostawione sobie, dziś już stare i niewdzięczne, są jak wyrzut sumienia, sączący wrzód na eleganckiej tkance miasta. Niekochane przez nikogo, porzucone, umierają w samotności.
   Jest takie miejsce. Na ulicy Foksal w Warszawie. Niezwykłe znalezisko dzisiejszego spaceru. Stoi tam wielka, stara kamienica. Zdradza jeszcze ślady niegdysiejszej urody, wielkiej i monumentalnej. Oczom ukazuje się przepiękny front z balkonami, obwiedzionymi koronkami żelaznych, kutych balustrad. Chyba nieźle zachowanych. Na górze facjaty. Na uwagę zasługuje też przepiękna (onegdaj), kuta, misternie utkana brama. Z daleka mniej widać upadek tego przepięknego gmachu, jednak z bliska ukazuje się smutny obraz.
   Wyobrażam sobie, jak dawniej, w czasach swojej świetności, pyszniła się wśród innych, może wówczas nawet mniej eleganckich kamienic. I kto w nich mieszkał? Tylko, że te stojące obok, miały więcej szczęścia. Ktoś je zauważył, pokochał i zaadoptował. Odrestaurowane, dziś są chlubą swojej ulicy.
   Prawdę mówiąc, nie wiem, czy ta kamienica przygotowuje się do renowacji, czy jednak chyli się ku upadkowi. Chcę wierzyć w to pierwsze. Będę odwiedzać to miejsce.










  A naprzeciwko widok na inne, piękne, odrestaurowane kamienice.




wtorek, 20 września 2011

Pasje i przyjemności

  Obecnie, moją największą pasją są lalki Dollfie.
Właściwie zawładnęły moim życiem absolutnie, wypierając na plan dalszy wszelkie inne zajęcia, które dotychczas ubarwiały moje życie.
Jednym z moich ulubionych jest haft angielski, którego, jednakowoż, tak zupełnie nie porzuciłam. Wracam okazjonalnie i dziergam, pozaczynane niegdyś, robótki. Na krótką chwilę zauroczył mnie też haft krzyżykowy, w dziedzinie którego nie zdążyłam jednakże rozkwitnąć. Epizod biżuteryjny, który na dłużej zagościł w moim życiu, raczej niezupełnie przeminął. Czasem jeszcze robię jakieś wisiory, tudzież bransoletki, czy inne drobiażdżki, które uzupełniają mój strój i cieszą oko.
  Lalki pozostaną ze mną już chyba na zawsze. Wprowadzają mnie w swój nieożywiony, atrakcyjny i niezwykle kolorowy świat. Świat, który pozwala mi oderwać się od codzienności, zaspakaja moją potrzebę piękna i tworzenia., a emocje, które ze sobą niesie, nie dają się porównać z niczym innym i są absolutnie uzależniające.
Dzisiaj przedstawię jedną z moich lalek o imieniu Klara-Tycjanna, która na codzień jest płomiennie ruda, choć czasem przeobraża się np. w etryczną blond piękność.
Zatem, zapraszam do mojego lalkowego świata, do którego wielokrotnie będę wracała.










poniedziałek, 19 września 2011

Ostatnie dni lata.

  Za nami już ostatnie, najpiękniejsze dni lata., a że było ich w tym roku tak niewiele, już zaczynam za nimi tęsknić. Kolejne dopiero za rok.
Za rok spacery po Starym Mieście w pełnym, letnim słońcu. Za nami już powolne, senne snucie się ulubionymi uliczkami, cieniutkie zwiewne sukienki, lekkie kolorowe klapeczki, mrużenie oczu od letniego słońca...
Ach, szkoda... A Warszawa ostatnio jest taka piękna. 
Wspominam nejlepszy smak tego lata - smak morelotki u Magdy Gessler w kawiarni-cukierni "Słodki..."
Nie ma sobie równych, będę za nim tęsknić całą zimę.
I nowe odkrycie - w okolicach Starego Miasta kursuje tramwaj konny.