poniedziałek, 3 października 2011

Spotkania

   W ostatnią sobotę byłam na pięknej uroczystości. Świętowaliśmy 50-te urodziny bliskiej mi osoby z mojej rodziny. Przyjęcie odbyło się w przepięknym, malowniczym pałacyku pod Warszawą.
Nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jubilatka jechała na tę uroczystość myśląc, że jedzie na zwykłą kawkę z przyjaciółką. Tak, to był przemiły podstęp, uknuty, w tajemnicy, przez męża i rodzinę świeżo upieczonej 50-latki.
Nie będę opisywała zaskoczenia, radości i ukradkiem ocieranych łez. Polał się szampan, posypały kolorowe bukiety, były całusy i uściski... Potem biesiada, kalmbury, przygotowane przez młodziutkie pokolenie i na koniec, jak to się mówi, tańce, hulanki i swawole.
Ale przede wszystkim chciałam napisać o toaście, który wzniósł przyjaciel rodziny, urodzony gawędziarz, o wyglądzie prawdziwego wilka morskiego. Zaczął przepięknie, soczyście i treściwie, jak na zdolnego oratora przystało. Wszyscy zasłuchani, zamyśleni...
Wilk Morski dalej, na zakończenie toastu, ciągnął uroczyście - "Niechaj dęby, z których zrobione będą nasze trumny"... i tu konsternacja, jak to (!?), taki dysonans!
Jednakże niezrażony Wilk Morski ciągnie dalej - "Niechaj dęby, z których zrobione będą nasze trumny, zielenią się jak najdłużej..." Na chwilę zapadło milczenie, ale tym razem ze wzruszenia.
Te piękne słowa na długo zapadną w mojej pamięci. Jakże ważne są, w naszym życiu, takie rodzinne spotkania. Niezwykle ucieszyły mnie też słowa mojej dorosłej już córki - "mamo, fajnie czasami pobawić się ze starszymi".
A więc, Kochani - "Niechaj dęby, z których zrobione będą Wasze trumny, zielenią się jak najdłużej".
Życzę udanych, ciepłych, rodzinnych spotkań. A tymczasem cieszmy się pięknymi, jesiennymi dniami.





2 komentarze:

  1. To była na prawdę udana uroczystość! Wszystkim życzę takich urodzin, bez względu na wiek! ((-: A wspomniany gawędziarz to faktycznie istny Wilk Morski ((-;

    OdpowiedzUsuń
  2. W rodzinie mojego narzeczonego też odbyła się nie tak dawno podobna uroczystość. Również wspominam ją ze wzruszeniem, choć znacznej części rodziny zwyczajnie nie znałam. Okazało się, że to wspaniali ludzie! Byli co prawda również goście, którzy nieco przesadzili z alkoholem i usilnie stawiali się w roli awanturnika, ale i to miało swój urok :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń