poniedziałek, 21 stycznia 2013

Moja Babcia


         Była drobna i cicha. Wokół jej niewielkiej głowy owijał się czarny warkocz, długi i cienki, poprzetykany już siwymi włosami. Lubiłam patrzeć jak go rozplata i czesze z namaszczeniem.
Jej włosy należały do innego świata, którego ja nie mogłam znać i do którego nie miałam dostępu.
Należały do przeszłości. Długie, cienkie, czarno-siwe, były dla mnie, tak samo jak ona, tajemnicze i oddalone. Zawarta w nich była cała ilość tych lat, które przeżyła, a o których ja wiedziałam tak niewiele.
Hodowała w kwiatowym ogródku przy domu nasturcje, nagietki i peonie.
Biegałam tam czasem poranną porą, kiedy na kwiatach peonii wisiały jeszcze krople rosy, zimne i ciężkie. Zanurzałam w nich nos i chłonęłam całe to pachnące zimno. Dziś wiem, że chyba po to, aby ten zroszony zapach pozostał we mnie na zawsze. A pachniało! Tak cudnie, jak pachnieć może tylko w babcinym ogródku z dzieciństwa.
Mój czas spędzony u Babci miał smak miodu i zapach peoni. Ale też rosołu, sernika i drożdżowych bułeczek z serem.
 Nigdy się nie skarżyła. Znosiła swój los z pokorą. Wiedziała, że na niektóre rzeczy nie może mieć wpływu. Była w niej jakaś ogromna zgoda na los.
Pracowita jak mróweczka, od rana krzątała się po gospodarstwie. Ciężko pracowała w polu.
Rwała pokrzywy gołymi rękami. Nigdy nie usłyszałam, że jest zmęczona.
Tylko wieczorem, przy kuchennym, kaflowym piecu, który przynosił ciepło jej spracowanym stopom i dłoniom, głowa opadała jej w spokojnym półśnie. To jedyna chwila wytchnienia w jej pracowitym dniu. Potem, gdy kładła się przy mnie do łóżka, na słomianym sienniku, w zawsze czystej, wykrochmalonej i pachnącej pościeli, usypiała od razu, spokojnym, ciężkim snem. 
Moja Babcia odeszła jesienną porą, cichutko, tak jak żyła.
Pozostawiła po sobie nowe pokolenia.
Pozostawiła też wspomnienia. Smak i zapach mojego dzieciństwa.

2 komentarze: