Dzisiaj, podczas niewinnej rozmowy ze znajomymi, przez Internet oczywiście, nasunęły mi się ciekawe (w/g mnie) przemyślenia o małżeńskim życiu. Moim i mojego męża.
Choć podejrzewam, że wiele z Was podpisałoby się pod tym
tekstem obiema rękami.
Kto? Ręka do góry!
W moim małżeństwie, można powiedzieć, wszystkie rodzaje i
gatunki literackie już przerobiłam, czyli: epika, liryka i dramat.
Na początku coś z epiki, czyli baśń. Wiadomo. Ale ta szybko się kończy. Wyrastamy z niej jak niemowlaki ze śpochów.
Teraz zdarza się czasem poezja, aczkolwiek gęsto przeplatana
prozą.
Najczęściej jednak króluje komedia, farsa, a nierzadko nawet
tragifarsa, na dramacie właściwym skończywszy .
Ja w małżeńskiej prozie preferuję wątki biograficzne i
romanse, mój mąż natomiast lubi odgrzebywać zaprzeszłe wątki historyczne i
pasjami nuża się w science fiction. Z naciskiem na fiction.
Moja znajoma (nick wolfeen) na to:
- osobiście lubię
sagi - dają mi złudzenie czegoś spokojnego i długotrwałego, niestety moje
małżeństwo okazało się jednoaktówką.
Z utworów wierszowanych mąż uwielbia hymny
(pochwalne, na swoją cześć), choć zadowoliłby go też, nieco cięższy gatunkowo, dytyramb, podczas gdy ja, przewrotnie, uciekam się do bardziej lotnego limeryku, tudzież zwykłej
fraszki.
Jednakowoż, naszym ulubionym gatunkiem literackim są tzw. gatunki mieszane, które pozwalają nam rozwinąć skrzydła; ja wyjątkowo lubuję się w
poemacie dygresyjnym, podczas gdy mąż mój wyżywa się w poemacie heroikomicznym.
Z gatunków pogranicza, to coś mi się wydaje, że życie z moim
mężem kwalifikuje się do reportaży, najlepiej z gatunku emitowanych w
"Uwadze". Albo jeszcze lepiej/gorzej – „Pamiętniki z wakacji”!
Druga moja znajoma (o nicku RedRibbon) na to:
- moje podpada pod program National Geographic (obowiązkowo dubingowany przez Czubównę): samiec
rankiem wyrusza na łowy. Pod jego nieobecność, samica dogląda nory i dopiero o
zmierzchu spotykają się ponownie. Noc to zwykle pora godowa, jednak rzadko
samiec i samica z gatunku canapus lenivus mają ruję jednocześnie, potomstwa
więc doczekują się niewcześnie; najczęściej w miocie pojawia się jedno,
maksymalnie dwa, młode.
Ze środków stylistycznych najczęściej balansujemy z mężem w
sferze semantycznej.
I tak tenże nadmiernie używa epitetów, jednakowoż nie wulgarnych
( co to, to nie!) i porównań. Jakich? Wiadomo – a to do mojej matki, a to do
córki, zupełnie tak, jakbym pozbawiona była cech własnych, w mozole
wypracowanych przez lata.
Ja z kolei, przedkładam kwieciste metafory, z rzadka
posiłkując się oksymoronem.
Jednakowoż nade wszystko, mój mąż uwielbia środki stylistyczne,
należące do składniowych.
Na pierwszym i poczesnym miejscu zawsze znajduje się epifora
i anafora.
Ja z tych środków chorobliwie nadużywam pytań retorycznych. Można by wręcz odnieść
wrażenie (słuszne zresztą), że pytania retoryczne to mój konik. Rzadziej
natomiast, ale posługuję się i owszem, apostrofą,
a bywa, że i antytezą, zwłaszcza w odniesieniu do pytań retorycznych.
a bywa, że i antytezą, zwłaszcza w odniesieniu do pytań retorycznych.
Że nie wspomnę już o użyciu takich stylistycznych środków
językowych jak fonetyczne i morfologiczne. Ha ha …
Dodając do tego specyficzne style językowe każdego z nas i
tworzy się wyjątkowa, niepowtarzalna atmosfera i więź emocjonalna, nie do
podrobienia przez inną osobę.
A czy tego akurat nie należałoby zakwalifikować do, tak zwanego, przyzwyczajenia
w związku? Powtarzanie utartych schematów? Jak mój mąż otwiera usta, to ja z
góry wiem, co powie. I właściwie mógłby już nawet nie mówić…
Moi Mili Państwo - oboje z kategorii "kostiumowe" - jedno z bajki, drugie z filmów pełnych akcji raczej i ja.... ja z seriali o lekarzach i chirurgach... Po co komu telewizor?
OdpowiedzUsuńNo ,no dawno się tak nie ubawiłam :)
OdpowiedzUsuńFajna babeczka z Ciebie ,ale co ja tu tak kulinarnie wyjeżdżam , zamiast kulturalnie się przywitać ... witam :)
Chciałabym tu bywać częściej bo bardzo zaintrygował mnie Twój blog , wiec ...dawaj kolejny wpis .. a tymczasem przejrzę wcześniejsze . Widziałam Twoje lalki są nieziemskie !
Ja również witam i serdecznie zapraszam :-).
UsuńDziękuję za motywujące słowa, choć przyznam szczerze, nic nie dorównuje malkowanym przez Ciebie meblom. Są prześliczne i klimatyczne; masz wielki talent. Moje właśnie czekają na malowanie...
Pozdrawiam.